Małżeńską sielankę pierwszych lat po ślubie zakłócał tylko jeden dość poważny problem – brak potomstwa[1]. Tymczasem ordynacja, na czele której stał Tomasz Zamoyski, potrzebowała męskiego dziedzica. W korespondencji z tego czasu nie ma śladów wyrzutów czy pretensji z tego powodu, ale na przepięknym portrecie z tego okresu wojewodzina kijowska jest wyraźnie smutna. Młoda ordynatowa musiała mimo wszystko czuć presję, bo gdy w drugiej połowie 1622 r. okazało się, że wreszcie jest przy nadziei, była niezwykle rozentuzjazmowana i pozwalała sobie w listach do męża na zawoalowane aluzje do swego stanu już na wczesnym etapie ciąży. W zachowanej korespondencji widać jasno, że oczekiwano dziecka z niecierpliwością i radością. Katarzyna donosiła mężowi o stanie swego zdrowia, Tomasz rozpieszczał ją jedzeniem i podsyłał co smakowitsze kąski. Na początku marca 1623 r. pisała do męża: za łososia (…) uniżenie dziękuję i z wojewodziątkiem, ale mu nie bardzo smakował, bo też pomaga mi tęsknić do WMści. Wolałby go był z WMścią, moim dobrodziejem, sam jeść[2]. O dziecku myślała raczej w rodzaju nijakim lub męskim. Wreszcie trzy lata po ślubie, 27 kwietnia 1623 r., po ciężkim porodzie przyszło na świat to jakże wyczekane wojewodziątko. Córka. Wydawać by się mogło, że będzie to wielki zawód dla czekającego na następcę drugiego ordynata, ale nic bardziej mylnego. Dziewczynka szturmem podbiła ojcowskie serce. Czy dlatego, że urodziła się w trzynastą rocznicę śmierci Barbary z Tarnowskich? Czy wydawała się Tomaszowi podobna do matki albo do zmarłej w dzieciństwie młodszej siostry? Tego już nie da się ustalić. W każdym razie wojewoda kijowski zdecydował, że dziecko otrzyma dwa imiona: po siostrze – Gryzelda, a po królowej – Konstancja i wyprawił jej huczne chrzciny 4 czerwca 1623 r. zapraszając krewnych i znajomych spotkanych na obradach Trybunału w Lublinie. Dziewczynkę do chrztu podawał Mikołaj Daniłowicz[3], a chrzcił arcybiskup lwowski Jan Andrzej Próchnicki. Kazanie wygłoszone przez Melchiora Stefanidesa zostało potem wydane drukiem[4]

Nie minęło wiele czasu, a Katarzyna zaszła w kolejną ciążę i niecały rok później, 12 kwietnia 1624 r., urodziła drugą córkę, Joannę Barbarę, a 9 kwietnia 1627 r. przyszedł wreszcie na świat wyczekany dziedzic ordynacji, Jan, zwany później Sobiepanem. Jak można wywnioskować z imion nadanych dzieciom, Katarzyna podporządkowała się w tej kwestii mężowi i cała trójka nosi imiona związane z rodziną Zamoyskich. Opieka nad potomstwem pochłaniała ordynatową niemal bez reszty. Z jej korespondencji wynika, że dziećmi zajmowała się osobiście, choć oczywiście korzystała z pomocy nianiek. Niechętnie też rozstawała się z potomstwem, zwłaszcza gdy było małe, nawet jeśli to była wizyta u jej matki. Wyjeżdżając do Jarosławia w listopadzie 1627 r. Katarzyna zabrała ze sobą dziewczynki, ale Jan był za mały na takie wyprawy, więc musiał zostać w domu. Niezadowolona ordynatowa pisała wtedy do męża: O Jasieńku nic nie wiem, jakom wyjechała, barzo mi tęskno bez wiadomości o niem[5]. Ciężkie chwile przyszły na wojewodzinę wiosną 1626 r., kiedy ciężko zachorowała niespełna dwuletnia Joanna. Sytuacja była na tyle poważna, że matka bała się o życie dziewczynki: Joanneczce się podobno odmieniło powietrze tyż, bo miewa niemałą gorączkę. Znowu bardzo się frasuję o nię, bo słabiusieńka[6]. Nie wiadomo, co jej dolegało, ale na szczęście udało się przezwyciężyć chorobę: Joanneczka dwa dni bardzo się źle miała na gorączkę, teraz z łaski Bożej zdrowsza[7].

Katarzyna również opisuje szczegółowo mężowi dolegliwości dzieci, stąd wiadomo, że np. wiosną 1628 r. u małych Zamoyskich znów nastąpił kryzys. Najpierw zachorował niespełna roczny Jan[8] na gorączkę, katar i podobno i zęby, i flegmy siła odchodzi i ustami za kaszlem, i noskiem, co go otarły, to znowu spotniał, potem Gryzelda, ale ona przeszła chorobę dużo lżej niż brat.

Dzieci Zamoyskich od najmłodszych lat poddane zostały procesowi edukacji, najpierw uczyły się modlitw, potem w wieku pięciu, najpóźniej sześciu lat, uczono je pisania, a następnie przechodziły do poważniejszych rzeczy, jak języki obce, matematyka, historia, retoryka czy filozofia. W procesie tym, przynajmniej na początkowym etapie, uczestniczyła również matka. Ona również była odpowiedzialna za wychowanie córek w chwalonych wtedy cnotach: uległości, posłuszeństwie, skromności, wstydliwości i umiarkowaniu i za to zbierała pochwały od współczesnych[9].

[1] Na to, że przed Gryzeldą nie urodziło się żadne dziecko, wskazują słowa Żurkowskiego nazywającego ją „pierwszym potomstwem”.

[2] AGAD AZ 924, s. 19, skan 22

[3] List z zaproszeniem dostępny tu.

[4] Kazanie na niedzielę świąteczną… dostępne tu

[5] AGAD AZ 924, s. 40, skan 43

[6] AGAD AZ 412 s. 28, skan 31.

[7] AGAD AZ 412, s. 30, skan 33.

[8] AGAD AZ 924, s. 46, skan 49.

[9] Mowa Jakuba Sobieskiego na ślubie Gryzeldy i Jeremiego Wiśniowieckich, gdzie Katarzyna została określona w następujący sposób: wielkich matron wielki przykład, świątobliwych postępków świątobliwe zwierciadło, rzadkich cnót rzadkie dziwowisko (mowa dostępna tu) czy kazanie Bartłomieja Sylwiusza, wygłoszone na pogrzebie Tomasza Zamoyskiego (dostępne tu)