Pierwsze lata

O tym okresie życia księżnej stosunkowo niewiele wiadomo. Zaginęła niemal cała korespondencja z tego czasu, a surowe życie na kresach nie sprzyjało pisaniu diariuszy. Nieliczne okruchy informacji podaje jedynie Maskiewicz, ale głównie skupia się on na księciu i jego wyczynach wojennych, Gryzelda pojawia się tam sporadycznie. Podobnie rzecz się ma z poematami Jana Białobockiego i wspomnieniami Michała Kałuszowskiego. Z tych wszystkich drobnych wzmianek da się odtworzyć życie księżnej jedynie bardzo ogólnikowo.

Po przenosinach do Białego Kamienia we wrześniu 1639 r. niemal natychmiast zaszła w ciążę. Rodzina Wiśniowieckich w tym czasie, w grudniu 1639 r., straciła młodego Aleksandra, syna Konstantego, a w lutym 1640  r. we Lwowie odbył się ślub siostry zmarłego, Teofili Wiśniowieckiej, z kasztelanem wojnickim, Piotrem Szyszkowskim. Nie wiadomo, czy Gryzelda czuła się na tyle dobrze, żeby uczestniczyć w pogrzebie, ale na ślub z pewnością dotarła, choć była już w dość zaawansowanej ciąży. Najwyraźniej jednak czuła się na tyle dobrze, że mogła podołać trudom podróży i brać udział w zabawie[1]. Rozwiązanie nastąpiło trzydziestego pierwszego maja o drugiej po południu najpewniej w Białym Kamieniu i para książęca powitała na świecie swego jedynego syna Michała Tomasza. W trosce o jego zdrowie i bezpieczeństwo latem 1640 r. chłopiec został przewieziony do Zamościa, gdzie przebywał przez kolejne dwa lata. Prawdopodobnie dopiero wtedy młoda księżna mogła wyruszyć za Dniepr, żeby odwiedzić główne majątki swojego męża. Jeden z nielicznych listów z tego okresu wskazuje jednak, że już w grudniu para była z powrotem w Wiśniowcu i wybierała się odwiedzić kanclerzynę Zamoyską w Zamościu.

Wiosną roku następnego zmarł ostatni z synów sędziwego księcia Konstantego, Jerzy, a wkrótce po nim odszedł sam nestor rodu. W ten sposób Jeremi został jedynym dorosłym przedstawicielem tak, zdawać by się mogło, rozrosłej rodziny. Zorganizowany w czerwcu 1641 r. w Załoźcach pogrzeb, a właściwie stypa po nim, omal nie zakończyła się ciężkim kalectwem lub nawet śmiercią samej Gryzeldy. Kanclerz Radziwiłł podaje, że kiedy wypito już nazbyt wiele, kasztelan wojnicki Piotr Szyszkowski określił swoją rok wcześniej poślubioną żonę słowem niemiłym dla uszu i dla domu Wiśniowieckich. Usłyszeli to pijani służący i rzucili się do broni w obronie obrażonego honoru córki zmarłego gospodarza. Wszczął się nie lada tumult, zginęło pięć osób, a wiele innych odniosło rany. W centrum zamieszania znalazła się nieoczekiwanie Gryzelda, w stronę której skierowała się agresja atakujących. Przed poważnymi obrażeniami, a może nawet śmiercią, uchronił ją tylko refleks hetmana Potockiego, który dwa razy odparł ramieniem obuch czekana, oraz biskupa Jana Chrzciciela Zamoyskiego. Ten podbił ręką ostrze szabli wymierzone w księżną tak, że szczęśliwie uderzyło ją na płask. Podobno Jeremi nie przyłożył ręki do całej awantury, prawdopodobnie jako jeden z niewielu był trzeźwy – znana była jego niechęć do nadużywania trunków, a nad zgodą pomiędzy stronami pracowano przez kolejny dzień.

Nie ma informacji, co para książęca robiła w drugiej połowie roku, prawdopodobnie znów udała się na Zadnieprze, gdzie Jeremi prowadził szeroko zakrojoną akcję kolonizacyjną. Wiosną 1642 r. Wiśniowieccy przebywali z powrotem na Wołyniu.

Jesienią rodzinę spotkał kolejny poważny cios – 6 października zmarła kanclerzyna Zamoyska. Ze względu na młody wiek Jana Zamoyskiego Wiśniowieccy pomagali mu przy organizacji uroczystości żałobnych, na co wskazuje zachowane zaproszenie na pogrzeb dla Zamoyskich bez wątpienia pisane przez Gryzeldę, a tylko podpisane przez starostę kałuskiego[2]. Jeremi był również współgospodarzem pogrzebu i razem ze szwagrem witał uroczyście przybyłych żałobników, a miesiąc później po odebraniu ostatniej raty posagu żony zrzekł się wszelkich pretensji do dóbr zamojskich w grodzie krasnostawskim.

Pałac w Wiśniowcu nad Horyniem/ domena publiczna.

Na Zadnieprzu

Rok 1643 upływał pod znakiem najazdów tatarskich. Para książęca przebywała na Zadnieprzu, kiedy nieoczekiwanie pojawiły się tam zagony idące w kierunku ziem carskich. Wtedy też prawdopodobnie doszło do sytuacji opisanej przez Białobockiego w Pogodzie jasnej Ojczyzny:

Przyszło raz k temu, że jeżdżąc po włości

 Swojej i z księżną zacną w społeczności,

Silne watahy w krąg go ogarnęły,

Ledwie nie wzięły.

Ale pan mężnie, choć swoich miał mało,

Stanął tak, że wnet pogaństwo pierzchało,

Z których i same śmiały się matrony,

Jak Amazony.[3]

Nawet jednak takie sytuacje nie były w stanie powstrzymać księżnej od towarzyszenia mężowi. Małżonkowie rozstawali się bardzo niechętnie, a kiedy rozłąka trwała już nazbyt długo, Gryzelda po prostu pakowała się i jechała do męża nie bacząc na warunki pogodowe tak, jak to miało miejsce pod koniec lutego 1647 r., kiedy to wyraźnie stęskniona wyruszyła z Wiśniowca za Dniepr w samym środku mroźnej i śnieżnej zimy. Na wieść o tym Jeremi porzucił wszystkie sprawy, w tym świeżo rozpoczętą awanturę o starostwo hadziackie, i popędził na spotkanie żony, pokonując w cztery dni prawie 600 kilometrów. Małżonkowie zdołali spotkać się w Konstantynowie Nowym, u jednego z dzierżawców, gdzie świętowali potem zakończenie karnawału[4].

Zadnieprze na mapie Beauplana / Wikimedia Commons

Podopieczni

Wskutek nieszczęśliwych zbiegów okoliczności i kilku nagłych zgonów w rodzinie w 1646 r. Gryzelda miała pod swoją opieką sporą gromadkę dzieci. Oprócz jej rodzonego syna były to: Konstancja Wiśniowiecka, córka zmarłego w 1641 r. Jerzego, oraz dzieci Janusza Wiśniowieckiego i zmarłej na początku 1646 r. Katarzyny Eugenii z Tyszkiewiczów: Anna, Barbara, Konstanty i Dymitr (dwaj ostatni przebywali już w szkole w Krakowie). Gryzelda nawet zdążyła podjąć starania o wydanie za mąż najstarszej Anny, ale wybuch powstania Chmielnickiego pokrzyżował te plany[5]. Wszystkie dziewczęta przeszły ok. 1649 r. pod opiekę Dymitra, który wtedy uzyskał pełnoletność i był ich najbliższym męskim krewnym. Niestety nie zadbał on należycie o siostry i nie wydał ich za mąż, a o młodszą kuzynkę upomniała się dopiero rodzina jej matki.

Wizyta królewska w Białym Kamieniu w 1646 roku

26 sierpnia 1646[6] r. złożył Wiśniowieckim wizytę w Białym Kamieniu Władysław IV z Marią Ludwiką. Parę królewską przemową po łacinie powitał podobno sześcioletni syn gospodarzy, gromko bito z dział, przygotowano inscenizację bitwy[7], a później bankiet i nocleg w zamku. Naoczny świadek notuje, że na drugi dzień cały dwór został przez parę książęcą hojnie obdarowany od obroków dla koni po indywidualne drogocenne podarunki. Król dostał konia tureckiego, głownego, jabłkowitego ze wsiądzeniem bogatym tureckim, turkusami sadzonym[8]. Królowa otrzymała sześć koni tarantowatych, grzywy farbowane, z karocą bogatą, aksamitną, {z} czarnego niestrzyżonego, złotogłowem białym obitą, potrzeby złote, szor aksamitny, karmazynowy, żelaza srebrne, złociste[9]. Podobne, choć nieco skromniejsze, podarunki otrzymali również przybyli z władcą dygnitarze. Nie pominięto też panien z fraucymeru królowej, którym darowano sztuki, pierścienie kosztowne diamentowe. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie kolejna wzmianka: PP. dworskich zostało u Xcia niemało. Czy ta sytuacja stała się zarzewiem przyszłego konfliktu? Niewątpliwie obie panie nie przypadły sobie do gustu. Gryzelda, nawet jeśli bywała później z mężem w Warszawie, nie dostępowała zaszczytu audiencji u królowej, nie ma też żadnej informacji o tym, żeby nawiązała jakiekolwiek stosunki z dworem na podobieństwo na przykład jej matki i królowej Konstancji. Nie trzeba dodawać, że księciu Jeremiemu nie udało się przekonać króla, żeby ofiarował mu buławę polną, mimo zaprezentowania imponującej liczby pięciu tysięcy prywatnych żołnierzy.

Zamek w Białym Kamieniu / www.zamki-kreposti.com.ua

Życie codzienne

Wiśniowieccy rezydowali głównie na Wołyniu, w Białym Kamieniu lub Wiśniowcu, chociaż co jakiś czas, mniej więcej raz do roku, wyjeżdżali też na okres kilkunastu tygodni do włości zadnieprzańskich, gdzie nie mieli stałej rezydencji, lecz pomieszkiwali w gościnie u dzierżawców. Historie o wspaniałym dworze w Łubniach są mocno przesadzone, z pamiętnika Maskiewicza i relacji Kałuszowskiego wynika wyraźnie, że ulubionymi miejscami pobytu pary książęcej były raczej Przyłuka czy Łochwica, natomiast w Łubniach Wiśniowieccy bywali sporadycznie. Zamek zniszczony został w czasie powstania kozackiego w 1637 r.[10], a na jego miejscu książę zdecydował się ufundować klasztor bernardynów, który nie nadawał się na główną siedzibę dla tylu osób przez dłuższy czas. Więcej na temat rezydencji pary książęcej tu.

Obraz codziennego życia Wiśniowieckich dał Michał Kałuszowski w swoich wspomnieniach. Choć dotyczą one głównie Jeremiego, dają przecież wgląd w życie całego dworu, który przypominał raczej koszary niż ośrodek kulturalny: Zabawy tego doma były lubo bez gości, lubo przy gościach, żołnierzach[11] [sic] jako tego co dzień siła było, dano kilka łuków i kilka tuzinów strzał, strzelano do czapek, do świec, do kieliszków prout occassio ferebat {co tylko okazja nadarzyła}. Biegano w pogończą z kopiami, konie ujeżdżano, piechoty monstrowano {musztrowano}, do wojny ludzi sposobiono cały tydzień w czym sam Xże JM zawsze był primus motor {prowodyrem} rej wiodąc z łukiem albo z kopią, za czym otia tego nie były Sarda Napolica {nie wypoczywał biernie}. Comparatur Xże Jmć Alexandro Magno {jest porównywany do Aleksandra Wielkiego}, bo był wzrostu małego, geniuszu wspaniałego, do wojny ochoty niezwiędłej, serca prawie {prawdziwie} kawalerskiego, z łuku strzelec dobry, z kopią gońca nulli par omnibus maior {nikomu nie równy, ale większy od wszystkich} i myśli, i rozmowy jego o wojnie[12].

Trudno stwierdzić, jak w tym wszystkim odnajdowała się Gryzelda. Niewątpliwie musiało jej brakować rozrywek intelektualnych, które w niewielkim raczej stopniu zaspakajane być mogły przez lekturę. Niełatwo też ustalić, czym się zajmowała. Z pewnością dużą część czasu zabierał jej nadzór nad wychowaniem i edukacją podopiecznych, również własnego syna. Wiele wskazuje też, że prowadziła korespondencję męża i prawdopodobnie wyręczała go w zarządzaniu majątkami przynajmniej w prostszych kwestiach, na co wskazuje kilka ocalałych listów Wiśniowieckiego pisanych tą samą ręką, co listy żony. Świadczyłoby to o wielkim wzajemnym zaufaniu małżonków.. W niewielkim stopniu zajmowały ją raczej obowiązki towarzyskie – stosunki z Koniecpolskimi były w zawieszeniu przez ponad rok, a kasztelanowa Sobieska boczyła się na Jeremiego za Horoszyn. Nie było więc zbyt wielu okazji na typowe zabawy, jakie kojarzą się z dworem magnackim. Za Dnieprem zaś do towarzystwa pozostawała jedynie miejscowa szlachta i właśni dworzanie.

Ten sam Kałuszowski, podobnie jak i Białobocki, uznaje za słuszne zaznaczyć, że Wiśniowiecki dochował wierności żonie. Pierwszy pisze o tym aż w dwóch miejscach: continentia(m) marit(us) iuratam coniugi integerrime retinuit {Jako małżonek całkowicie dochował wierności przysiężonej żonie} i dalej powtarza:  Continentiam maritus iuratam uxori servavit {Jako małżonek dochował wierności przysiężonej żonie}, to pewnie prawdę napisano, bo nigdy extra [t]horum[13] {poza łoże małżeńskie} nie wykroczył, co u wielkich panów vix possibile {ledwie możliwe}[14]. A Białobocki z kolei tak charakteryzuje księcia i jego żonę:

Wielka pobożność jest mu przyrodzona,

Jest i łaskawość z rozumem złączona.

W życiu jakową wstrzemięźliwość wiedzie,

Słynie to wszędzie.

Bo przykład jeden stanu pobożnego,

Wizerunk zacny stadła małżeńskiego.

Jako nie ma być i błogosławieństwo,

W bojach zwycięstwo.

Tak z swą przezacną żyje heroiną,

Że z wysokich cnót świątobliwie słyną.

Jakich są w boskich sprawach animuszów,

Spytać funduszów.[15]

Świadectwa te pochodzące od współpracowników Wiśniowieckich mogących obserwować parę książęcą bezpośrednio na co dzień, są z pewnością miarodajne i niepodważalne. Wzajemna miłość małżonków najwyraźniej wyróżniała się nawet na tle innych kochających się par magnackich, których przecież nie brakło także wtedy wbrew temu, co twierdzi Kałuszowski[16].

Ta część życia, którą Gryzelda spędziła na Ukrainie, była chyba jej najszczęśliwszymi chwilami. Wspomnienia te były na tyle silne, że później, po śmierci męża, księżna nie była w stanie wyjechać dalej na wschód niż do Lwowa (przynajmniej nie ma na to żadnych dowodów). Burza, która rozpętała się nad Ukrainą, w pierwszej kolejności wywróciła do góry nogami życie najpotężniejszej po królowej kobiety w Rzeczypospolitej.

Zadnieprze na mapie z 1650 r. opracowanej na bazie mapy Beauplana. / AGAD

Po wybuchu Powstania Chmielnickiego

Wybuch powstania Chmielnickiego zastał księżnę na Zadnieprzu. Jeremi, odcięty od reszty kraju, zdecydował się obejść tereny ogarnięte powstaniem od północy. Wyprawił żonę przodem do Brahina, potem nadzorował jej podróż aż do Turowa, włości wojewodziny wileńskiej Anny Alojzy Chodkiewiczowej, ciotki Gryzeldy. Jednak Wiśniowiecka nie wytrzymała tam zbyt długo i już na początku lata jest w Wiśniowcu[17], gdzie zapewne zajmowała się ewakuacją dóbr ruchomych w głąb kraju. W czasie letniej kampanii 1648 r. księżna regularnie widuje się z mężem, który powstrzymuje napór armii Chmielnickiego, i prowadzi jego korespondencję[18]. Dopiero na wiadomość, że upadł Bar, jedna z największych twierdz na Podolu, książę zdecydował, że żona ma się udać do Zamościa, co spotkało się z jej gwałtownym publicznym sprzeciwem[19]. Prawdopodobnie towarzyszyła mężowi do Warszawy i Krakowa, a potem razem z nim zamieszkała na jakiś czas u margrabiego Myszkowskiego, którego żona była ciotką wojewody ruskiego[20]. Ostatecznie małżonkowie osiedli w Krzeszowie nad Sanem u Jana Zamoyskiego.

Skandal w rodzinie

W drugiej połowie 1649 r. w rodzinie wybuchł skandal. Okazało się, że młody Dymitr wdał się w romans. Sprawa nie byłaby tak nietypowa, gdyby nie osoba wybranki – była nią Katarzyna Sobieska, niespełna szesnastoletnia panna, córka kasztelana krakowskiego Jakuba, siostra Marka i Jana, przyszłego króla. Wszystko pewnie rozeszłoby się po kościach, ale dziewczyna zaszła w ciążę. Wtedy rozpętało się szaleństwo. Teofila Sobieska pośpiesznie szukała jakiegoś mężczyzny gotowego poślubić zhańbioną córkę, zanim wszystko się wyda. Dymitr z nieznanych przyczyn nie wchodził w grę. Biograf Katarzyny przypuszcza, że mogło chodzić o sporne dobra za Dnieprem, ale wydaje się, że po prostu kasztelanowa chciała postawić na swoim i udowodnić, że nikt nie będzie jej mówił, co ma robić. Wskutek tego Katarzyna została wydana za Dominika Ostrogskiego – Zasławskiego, dwadzieścia lat starszego od niej, o wątpliwych walorach charakteru i umysłu. Dymitr szalał z zazdrości, planował podobno nawet porwanie Katarzyny sprzed ołtarza, co jednak mogło się źle skończyć i dla niego, i dla dziewczyny (raptus puellae był karany na gardle), więc krewni robili, co w ich mocy, żeby odwieść zrozpaczonego młodziana od nieprzemyślanych posunięć. Teofila ostatecznie osiągnęła to, co chciała, jednakże koszty przeprowadzenia własnej woli były ogromne. Nie udało się jej uchronić córki przed obmową i skandalem, gdyż dziewczyna poszła do ołtarza na kilka dni przed porodem i z wyraźnym przymusem złożyła przysięgę małżeńską. Całą historię pamiętano bardzo długo i jeszcze wiele lat później wypominano córce Katarzyny, również Teofili, awanturę miłosną matki. Sprawa nie pozostała również bez wpływu na Dymitra, który wskutek niepowodzenia zgorzkniał i zaczął traktować wszystkie kobiety w sposób pogardliwy i lekceważący, włączając w to siostry, obie żony i córki, których losami nie bardzo się interesował. Na jego szacunek zasłużyła tylko jedna przedstawicielka płci piękniej – Gryzelda. Dlaczego? Przypuścić można, że odegrała niebagatelną rolę w całej awanturze z Sobieskimi, być może próbowała mimo wszystko doprowadzić do pojednania z Teofilą Sobieską i do małżeństwa z Katarzyną. Faktem jest, że Dymitr zawsze stoi za ciotką murem, co uderza zwłaszcza w awanturze o ordynację zamojską, kiedy to książę przeciwstawia się własnemu teściowi, szwagrowi i zapewne żonie, która jeszcze wtedy żyła. Decyduje się też wydać najstarszą córkę za siostrzeńca Gryzeldy, Stanisława Koniecpolskiego, a po śmierci pierwszej żony młodszą, Zofię, oddaje pod opiekę księżnej do Zamościa. Dopóki żyje ciotka, lojalnie popiera również Michała mimo różnych pokus ze strony malkontentów i skoligacenia się z domem Sobieskich (Dymitr za staraniem Gryzeldy poślubił w 1671 r. córkę Katarzyny, Teofilę), a kłótnia z królem o rozliczenie z opieki z Jeremim nastąpiła dopiero po śmierci księżnej w 1672 r.

Problemy

Po 1648 r. Wiśniowieccy zaczęli borykać się z poważnymi problemami finansowymi. Majętności ich były ogarnięte przez wojnę, a oszczędności wydane zostały na wojska zaciężne. Księżna pisywała do starościny liwskiej Oborskiej błagalne listy o przedłużenie terminu spłaty pożyczonych przez męża 9 tys. złotych. Wiadomo, że Oborscy nie byli jedynymi ich wierzycielami[21]. W archiwach znajdują się liczne dokumenty świadczące o olbrzymich sumach pożyczonych przez Wiśniowieckich od różnych osób, w dużej mierze od swoich domowników i klientów, które nie zostały spłacone jeszcze kilkadziesiąt lat po rzeczonych wydarzeniach.

Kiedy nadszedł czas ostatecznej rozprawy z armią Chmielnickiego w 1651 r., Jeremi, licząc na powodzenie wyprawy, wydał wszystko, co miał, na zaciąg wojskowy. Katastrofa nastąpiła wraz ze śmiercią księcia. Gryzelda została bez grosza przy duszy, bez domu i bez widoków na spłatę wierzycieli.

[1] Mowa Jakuba Sobieskiego BOss 400 (s. 235 – 239) slajdy 60 – 63-4 oraz BBOss 3567/II (112v – 114v) – slajdy 44 i nast.

[2] AGAD AZ 439, s. 1.

[3] Białobocki J., Poematy rycerskie, Kraków 2004, s. 90.

[4] Wg Maskiewicza, s. 226.

[5] Maskiewicz podaje, że to był wojewodzic Przyjemski, ale prawdopodobnie chodzi o Zygmunta Przerębskiego, kuzyna Jeremiego ze strony matki.

[6] Data za: Mowy sejmowe, weselne, pogrzebowe, listy publiczne i prywatne, napisy grobowe, wiersze, dyaryusz sejmu koronnego warszawskiego r. 1646, k 446. I. Czamańska za W. Tomkiewiczem podaje, że był to 19 sierpnia, s. 184.

[7] Czamańska, s. 249, 184.

[8] Mowy sejmowe, weselne, pogrzebowe, listy publiczne i prywatne, napisy grobowe, wiersze, dyaryusz sejmu koronnego warszawskiego r. 1646, k 447.

[9] Tamże.

[10] Tomkiewicz, W., Jeremi Wiśniowiecki (1612-1651), s. 85-86.

[11] Prawdopodobnie błąd kopisty i  powinno być „żołnierzom”.

[12] Miscellanea historico-politica, 1580-1671, BN BOZ 1175, k. 417.

[13] Prawdopodobnie pomyłka kopisty.

[14] Miscellanea historico-politica, 1580-1671, BN BOZ 1175, k. 417.

[15] Białobocki J., Poematy rycerskie, wyd. P. Borek, Kraków 2004, s. 90-91.

[16] Zepsucie obyczajów wspomniane przez Kałuszowskiego dotyczy bardziej czasów, kiedy spisywano biografię księcia, tj. lat siedemdziesiątych XVII w. W latach czterdziestych z łatwością da się wymienić co najmniej kilkanaście magnackich małżeństw, które były wobec siebie uczciwe.

[17] Czamańska; list Gryzeldy Wiśniowieckiej do A.A. Chodkiewiczowej 1924 datowany w Wiśniowcu, Lwowska Biblioteka im. W. Stefanyka NAN Ukrainy. Oddział Rękopisów. Zesp. (fond) 5.  Autografy Biblioteki Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, 1924.

[18] list do A. A. Chodkiewiczowej 1924.

[19] Czamańska, op.cit., s. 222.

[20] Anna Mohylanka, siostra Rainy Wiśniowieckiej.

[21] List Gryzeldy Wiśniowieckiej do Jerzego Szornela, podskarbiego zamojskiego w sprawie pożyczki, AGAD AZ 1017, s.1.