Testament księżnej opracował i wydał K. Przyboś w: Genealogia. Studia i materiały historyczne, t. 15, ss. 100 -104, Poznań – Wrocław 2003. Wszystkie cytaty, jeśli nie zostały oznaczone inaczej, pochodzą z tego opracowania.
Wstęp
W drugiej połowie marca 1672 r. księżna zachorowała na tyle poważnie, że zdecydowała się spisać swój testament. Dokonała tego w obecności świadków: księdza Jana Unikowskiego, dziekana zamojskiego, księdza Macieja Gandewicza, księdza Franciszka Grabieckiego, jej spowiednika i przeora klasztoru dominikanów w Warszawie, Hieronima Żaboklickiego oraz Jerzego Szornela. Dokument otwiera wyznanie wiary katolickiej i nawiązanie do testamentu męża, Wiśniowiecka pisze bowiem: Uważając dług śmiertelności mojej, której każdemu rodzącemu się na świat i mnie też lubo w niepewnym czasie, zapewne jednak wypłacić potrzeba.[1] Dalej przedstawia wyznanie wiary katolickiej i wyraża wolę bycia pochowaną według tegoż obrządku: Ciało zaś moje, aby ziemi oddane było i złożone w grobie rodziców moich w farnym kościele, obrzędem chrześcijańskim, tak jako się będzie zdało. I jeszcze, po błogosławieństwie dla syna: O to uniżenie JMK prosząc co do pogrzebu ciała mego należy, bez wszelkiej ceremoniej odprawowano i w grób najmilszych rodziców moich jako najprędzej włożono. Co aby mogło być za jednym zawodem z pogrzebem JMP wojewody sandomirskiego, brata mego, który dotąd nie pogrzebiony, życzyłabym. Zdania te są bardzo znaczące z kilku powodów. Po pierwsze, brak tu szczegółowych dyspozycji dotyczących przebiegu pogrzebu, wyglądu trumny i stroju. Ludzie tamtej epoki lubowali się w planowaniu najdrobniejszych detali ceremonii pogrzebowej, nawet jeśli chcieli, żeby świadczyła o skromności. Testamenty współczesnych księżnej obfitują w opisy kolorów i faktury materiału używanego do obicia trumny, rodzajów gwoździ, szczegółowo zaplanowanych strojów nieboszczyka, jak i towarzyszącej mu w kościele asysty. Tymczasem Gryzelda nie zaprząta sobie głowy takimi szczegółami. Po drugie, księżna chce spocząć wraz z bratem obok rodziców, w kościele w Zamościu, i nie wspomina nawet słowem o mężu. Świadczy to najpewniej o tym, że ciało Jeremiego Wiśniowieckiego uległo zniszczeniu w czasie pobytu Szwedów i Węgrów na Świętym Krzyżu. W innym wypadku albo Gryzelda sama wyprawiłaby mu stosowny pogrzeb, albo zaleciła Michałowi, żeby wyprawił im wspólne uroczystości pogrzebowe, tym bardziej, że prosi również o dopełnienie tego obowiązku wobec Jana Zamoyskiego.
Pożegnanie z synem i synową.
Następnie księżna zwraca się do syna, z którym się żegna i daje mu swoje błogosławieństwo. Nie ma tu śladu żadnych nieporozumień, pretensji ani zaleceń. Gryzelda jest zdecydowanie zadowolona z potomka, nazywa go najmilszym synem i daje wyraz swojej macierzyńskiej miłości ofiarowując mu swój diamentowy pierścień (zapewne najcenniejszy w kolekcji, choć z pewnością nie ślubny – o tym księżna nie omieszkałaby wspomnieć). Błogosławieństwa udziela również królowej.
Biblioteka Akademii Zamojskiej
Księżna podtrzymuje wszystkie nadania swoich przodków i zobowiązuje Michała i Stanisława Koniecpolskiego do dopilnowania, żeby jej woli stało się zadość. Szczególną troską otacza bibliotekę zamkową, którą już Jan Sobiepan Zamoyski planował podarować Akademii Zamojskiej. Zgodnie z tym zapisem księgozbiór trafił na uczelnię w maju 1674 r., a w 1675 r. Adrian Krobski dokonał spisu wszystkich dzieł, zgodnie z którym Akademia Zamojska dysponowała ponad trzema tysiącami woluminów.[2]
Nadanie dla kolegiaty
Kolejny akapit mówi o księżnej więcej niż największe świadectwa o jej pobożności przedstawiane przez współczesnych. Mianowicie w miejscu, w którym zwykle w testamentach pojawiają się rozliczne zapisy dla różnych instytucji kościelnych, księżna umieszcza tylko jedną świątynię, która była najbliższa jej sercu – kolegiatę zamojską. Za to zapisana kwota stu tysięcy złotych jest olbrzymia, zwłaszcza jeśli się weźmie pod uwagę mizerne możliwości finansowe Wiśniowieckiej. W celu uzyskania takiej sumy, księżna nakazuje sprzedać ofiarowane jej przez Michała Uście. Jest wielce prawdopodobne, że kwota ta stanowiła również wsparcie dla samej Akademii Zamojskiej, zwłaszcza biorąc pod uwagę ścisłe powiązanie pomiędzy obiema instytucjami. Wskazuje na to również wyliczenie cytowane przez Wadowskiego zatytułowane: „Summae (…) debitae Ecclesiae et Academiae Zamoscensi” (s. 256), gdzie wynotowano również powyższy legat. Czy suma ta miała w swoim założeniu być spłatą długów Jana Sobiepana wobec Akademii, tego nie wiadomo, ale biorąc pod uwagę skrupulatne rachunki w dalszej części testamentu, można przypuścić, że w zamyśle księżnej mogła to być forma spłacenia tego długu.
Legat dla Zofii Wiśniowieckiej
Następnie Wiśniowiecka przechodzi już do rozdzielenia majątku pomiędzy poszczególne osoby, które towarzyszyły jej w ostatnich latach życia. Zaszczytne pierwsze miejsce przypadło tu Zofii Wiśniowieckiej, córce Dymitra i Marianny z Zamoyskich, która na dworze księżnej znalazła się po śmierci matki[3]. Nie wiadomo, jak się tu czuła. Z jednej strony dwór zamojski był zdecydowanie lepszym miejscem dla młodej panienki niż Załoźce, z drugiej jednak strony Gryzelda pozostawała w otwartym sporze z jej dziadkiem i wujem ze strony matki. Ze świadectwa testamentu wynika, że wojewodzina ruska była z towarzystwa dziewczyny zadowolona (wszelką mi życzliwość swoją i poszanowanie prawie jako córka wyrządzała) i wyraziła żal, że nie wydała jej za mąż. Tylko przypuszczać można, że znalazłaby Zofii stosowniejszego kandydata niż dwukrotny wdowiec Wacław Leszczyński, za którego wydał ją ojciec. Gryzelda obdarzyła ją hojnie, ofiarowując kanak diamentowy, dwa cugi[4] koni z uprzężą, dużą karetę i wóz pokojowy.
Legaty dla współpracowników
Następnie księżna ustaliła legaty dla swoich współpracowników: Hieronim Żaboklicki otrzymał 4 źrebce i karetkę, starosta żytomierski[5] cug pstrokatych żmudzinów, Krystyna Domaradzka 10000 złotych i dożywocie na Gorajcu, cug siwych koni i jedwabne obicie pokoju, pani Głogowska[6] 3000 złotych, panna Łaźnińska dwa sznury pereł[7], ksiądz Jan Unikowski i ksiądz Andrzej Abrek po parze koni lub źrebców, Aleksander Jarocki 4000 złotych, Stanisław Gąsiowski 15 000 złotych, Maciej Gawarecki parę źrebców, Anna Borkowska i Kazimierz Kuchowicz po 3000 złotych, nieustalony Felicjan 100 talarów, Hans Puszkarz[8] 3000 złotych i Jan Szczukowski (wydawca proponuje Szczuhowski) 3000 złotych i parę koni. Mniejsze zapisy otrzymały: Bernikowa 300 złotych, Zuzanna Tatarka 300 złotych i Romanowa 400 złotych wraz z dożywotnim prowiantem. Nie wiadomo, czym zajmowały się te trzy kobiety na usługach księżnej, ale najwyraźniej zasłużyły na szczególną nagrodę swojej patronki. Jedyną jak na razie, której ślad udało się odnaleźć w źródłach, jest Romanowa, prawdopodobnie tożsama z przedmieszczanką zamojską, Romanową Niemką. Zapisane zaś im kwoty były niemałe i pozwalały na zakup skromnego domu w Zamościu. Następnie Wiśniowiecka zleca opłacenie swoich dziewcząt służebnych, żołnierzy, drobniejszej służby i czeladzi.
Przedmiotem szczególnej troski księżnej jest nadanie leśnictwa kotowskiego na Wołyniu długoletniemu słudze Zamoyskich, Andrzejowi Samuelowi Komarackiemu[9] i dóbr na Wołyniu Snitowskiemu[10], słudze zarówno Gryzeldy, jak i Jana Zamoyskiego. Księżna zleca również Jerzemu Szornelowi rozliczenie się z prawnikami, a Gąsiewskiemu wypełnienie ostatniej woli jej zmarłego rok wcześniej sekretarza Felicjana Tarzymirskiego (Tarzymiejskiego).
Zadłużenie
Kolejnym punktem testamentu jest zlecenie uregulowania długów, jakie Wiśniowiecka zaciągnęła u poszczególnych osób. Wyliczenia są bardzo skrupulatne, w niektórych przypadkach dosłownie co do grosza:
Aleksander Garczyński 8000 zł,
Regina Pruszkowska 3825 zł,
Daniel Begin 5244 zł 15 gr,
Cyrulik Antoni 3262 zł,
Felicjan Przełajski 1024 zł,
Paweł Szornel 1000 zł,
ks. Canavesi 500 zł,
Gąsiowski 210 zł,
Aleksander Jarocki 700 zł,
Marianna z Komorowskich Jarocka 47 zł,
podkoniuszy Szymon 570 zł,
Barbara Paprocka 825 zł,
łącznie 25 207 zł 15 gr.
Pieniądze na spłatę tych długów miały pochodzić ze starostwa samborskiego, przekazanego księżnej przez syna. Następnie Gryzelda prosi o zachowanie arendarzy dóbr przy ich prawach oraz o zachowanie i potwierdzenie praw i przywilejów nadanych przez nią lub jej poprzedników. Na koniec Wiśniowiecka zostawia sprawę, która najbardziej leżała jej na sercu – ordynację zamojską. Zaleca ona tak Michałowi, jak i Stanisławowi Koniecpolskiemu, aby kontynuowali kampanię na rzecz odzyskania dóbr po Zamoyskich.
Egzekutorzy ostatniej woli
Księżna nawet na łożu śmierci nie zaprzestaje działań na rzecz Michała i jako głównego egzekutora swojej ostatniej woli wyznaczyła Mikołaja Prażmowskiego, najzagorzalszego przeciwnika króla i przywódcę stronnictwa malkontentów, którego osobliwej przyjaźni i łaski, jak twierdzi, doznawała za życia. Wskazuje to wyraźnie, jak Gryzelda pracowała zakulisowo na rzecz syna i to dość skutecznie. Wiadomo, że prowadziła z prymasem korespondencję, jego brat odwiedzał ją w Zamościu, a dalsza krewna była żoną Wojciecha Tomisławskiego, jednego z zaufanych współpracowników księżnej. Wiśniowiecka cieszyła się poważaniem arcybiskupa i najwyraźniej tylko jej osoba powstrzymywała go przed bardziej drastycznymi wystąpieniami przeciw królowi, skoro ledwie dwa miesiące po jej śmierci Prażmowski, pozbawiony jakichkolwiek hamulców, zażądał od Michała w imieniu stronnictwa malkontentów abdykacji na rzecz kandydata francuskiego, co z kolei doprowadziło do kryzysu w kraju i niemal do wojny domowej, której zapobiegła chyba tylko inwazja turecka. Rok 1672 można śmiało zaliczyć do najgorszych w dziejach Rzeczpospolitej Obojga Narodów, a czarna seria zdarzeń zaczęła się właśnie od śmierci matki królewskiej.
Kolejnymi egzekutorami są: arcybiskup lwowski Wojciech Koryciński, biskup krakowski Andrzej Trzebicki, biskup kujawski Florian Czartoryski, biskup płocki Jan Gembicki, biskup chełmiński Andrzej Olszowski, Aleksander Lubomirski, Feliks Potocki, Dymitr Wiśniowiecki, Stanisław Kazimierz Bieniewski, Aleksander Ludwik Niezabitowski[11] i Stanisław Herakliusz Lubomirski. Część z tych osób należy do rodziny Gryzeldy, a część była już wcześniej wyznaczona do egzekucji testamentu Jana Zamoyskiego. Na szczególną wdzięczność księżnej zasłużył też Mikołaj Podlodowski, długoletni sługa Zamoyskich, który za całokształt zasług został obdarowany kwotą 10 000 zł. Do dopilnowania wykonania ostatniej woli na miejscu Wiśniowiecka wyznaczyła Stefana Ledóchowskiego, ks. Jana Unikowskiego, Hieronima Żaboklickiego, Stanisława Sicińskiego, Jerzego Szornela, Wojciecha Tomisławskiego i Andrzeja Pruszkowskiego. Na koniec Gryzelda prosi[12] jeszcze raz o uiszczenie wszystkich należności i zastrzega sobie prawo do zmiany testamentu, gdyby jednak wyzdrowiała.
Podsumowanie
Testament księżnej mówi o niej więcej niż jakikolwiek inny zachowany dokument. Wyziera z niego osoba skrupulatna, zorganizowana, świetnie zorientowana w swoich rachunkach i posiadanym majątku, dbająca o dobre relacje z wszystkimi swoimi współpracownikami, a jednocześnie cały czas mająca na uwadze interes jedynego syna. Z dokumentu jasno wynika też, że Wiśniowiecka daleka była od teatralnej pobożności epoki, ujawniającej się w testamentach Jeremiego i Michała. Prośba o zanoszenie modłów za jej duszę pojawia się tylko raz, co jest wręcz szokujące w kontekście innych tego typu dokumentów, brakuje hojnych legatów na niezliczone kościoły i zakony, czy zaleceń rozdawania jałmużny. W sferze domysłów pozostanie to, w jakim stopniu księżna wierzyła i jak przewartościowała swoją religijność wskutek doznanych nieszczęść. Bez wątpienia jednak nie popadła w tak popularną w tamtym czasie dewocję, daleka też była od ostentacyjnego demonstrowania pobożności. Wydaje się, że ważniejsze były dla niej relacje z ludźmi i jeśli istotnie szukała Boga, to raczej w bliźnim niż w kościele. Uwagę zwraca również to, że Gryzelda nie wspomina ani słowem o mężu, ale przez subtelne aluzje czytelnik dowiaduje się, że testament wojewody ruskiego nieraz zaprzątał umysł jego żony. Zaś z ilości miejsca poświęconego sprawie ordynacji widać, jak wielkie znaczenie miała ta sprawa dla księżnej. Oprócz niewątpliwych korzyści majątkowych wynikało to zapewne z faktu, że Zamość był jedynym stałym punktem w jej życiu, a wszystkie pozostałe ważne miejsca (nawet klasztor świętokrzyski, gdzie pochowała męża) uległy zniszczeniu jeszcze za jej życia.
[1] Dla porównania, testament Jeremiego zaczyna się następującymi słowami: Pewny i niepewny kres żywota ludzkiego. Pewny, albowiem cunctis diebus [przez wszystkie dni] oczekiwany, donec veniat immutatio [aż nadejdzie śmierć]. Niepewny, albowiem, kiedy ma nieuchwytny dzień mortalitatis [śmierci] terminować, quisque caret voto suo [któż uniknie swego przeznaczenia]. W: Testament Jeremiego Wiśniowieckiego, Miesięcznik Heraldyczny, 1930, nr 4, s. 67 – 77.
[2] Zgodnie z księgami kwestorskimi Akademii Zamojskiej, gdzie pod datą 17 maja 1674 figuruje zapis o opłacie transportu ksiąg z zamku do Akademii. W: https://polona.pl/item/regestrum-quaestorale-academiae-zamoscensis,NTYzMDc4MTk/76/#info:metadata dostęp: 01.04.2023. Spis ksiąg z biblioteki akademickiej w: https://polona.pl/item/regestrum-omnium-librorum-qui-extant-in-bibliotheca-academiae-zamoscensis-per-suas,NTYxMjQ3NzQ/4/#info:metadata dostęp: 09.01.2022
[3] Dokładnie 12.04.1669, jak podaje Rudomicz. Marianna Zamoyska zmarła na początku lutego 1668 r.
[4] Cug liczył 6 koni.
[5] K. Przyboś identyfikuje go jako Zbigniewa Bliskowskiego, ale to nazwisko nie pojawia się w ogóle u Rudomicza, który z pewnością nie ominąłby tak ważnej persony na zamojskim zamku. W 1671 r. starostą żytomierskim nazwany jest w Aktach Sądu Komisarskiego Zamku Zamojskiego (3, skan 32) i w aktach miejskich Andrzej Michał Chojnacki.
[6] O nieustalonym i imieniu, może Dorota Ubyszówna.
[7] Kałakuckich, tj. kalkuckich, z Oceanu Indyjskiego. Były tańsze niż perły uriańskie sprowadzane ze wschodnich Indii.
[8] Może chodzić o Jana Michała Linka, zwanego Hansem, a może tożsamy z AGAD AZ 2595, s. 63, w dokumencie tym Stanisław Koniecpolski podaje jego nazwisko – Jan (Johann?) Irtaler.
[9] K. Przyboś odczytał błędnie jego nazwisko jako Romaradzki, błędu tego nie skorygował również M. Groszkowski w swojej dysertacji poświęconej rywalizacji o ordynację zamojską, mimo że udało mu się odnaleźć w Archiwum Zamoyskich przywilej wydany przez Michała i Stanisława Koniecpolskiego potwierdzający ostatnią wolę księżnej (AGAD AZ 2595, s. 62-63). O Komarackim wspomina Rudomicz, t. 1, s. 319.
[10] Znów chyba błędnie zidentyfikowany jako rajca zamojski, bo księżna określa go jako urodzonego, czyli szlachcica. Śnitowscy herbu Miesiąc i Strzała mieszkali na Wołyniu, jak podaje Niesiecki, a jeden z nich Aleksander Hipolit był chorążym owruckim w l. 1678-1702, inny Snitowski, Michał, jest egzekutorem testamentu Stanisława Koniecpolskiego w 1682 r.
[11] Był on oficerem Jeremiego oraz opiekunem Gryzeldy i Michała zgodnie z testamentem księcia.
[12] Znów nawiązuje do testamentu męża słowami przez miłosierdzie Boże proszę et obtestor. W swoim testamencie Jeremi napisał: obtestor sądem bożym i per sacra obtestor.