Biogram opracowany został na podstawie monografii P. Tyszki W cieniu wielkiego kanclerza. Barbara z Tarnowskich Zamoyska, Polskie Towarzystwo Historyczne Wydawnictwo Neriton, Warszawa 2015.
Pochodzenie i młodość
Urodziła się ok. 1566 r. Była najstarszą z dzieci kasztelana sandomierskiego, Stanisława Tarnowskiego, i Zofii z Ocieskich. Ojciec jej był przedstawicielem dzikowskiej linii rodu, starszej, ale uboższej, matka zaś córką kanclerza koronnego Jana Ocieskiego. Oprócz Barbary para doczekała się jeszcze co najmniej siedmiorga dzieci – pięciu synów i dwu córek. Panna Tarnowska otrzymała podstawowe wykształcenie domowe – nauczono ją pisania, czytania, liczenia i modlitw. Długo jednak nie pojawiał się żaden stosowny kandydat do jej ręki.
Jan Zamoyski tymczasem w 1590 r. stracił trzecią żonę – młodziutką bratanicę Stefana Batorego, Gryzeldę. Wszystkie jego dotychczasowe małżonki wydawały na świat potomstwo, niestety, tak dzieci, jak i same położnice umierały bardzo szybko. Dobiegający już pięćdziesiątki kanclerz nie doczekał się syna, żadna z córek nie przekroczyła wieku niemowlęcego, a żony przeżywały maksymalnie cztery porody. Można zatem stwierdzić, że życie rodzinne Zamoyskiego było w rozsypce. W 1592 r. podjął ostatnią próbę uporządkowania tej sfery i poprosił o rękę najstarszej córki swego przyjaciela ze studiów w Padwie i protegowanego, Stanisława Tarnowskiego. Oczywiście został przyjęty, a ślub odbył się 12 lipca 1592 r. w Zamościu.
Kanclerzyna i hetmanowa wielka koronna
Trudno było o bardziej niedobrane małżeństwo. Barbara była uboższa od poprzednich żon Zamoyskiego, słabo wykształcona, startująca z pozycji klientki bogatego magnata, który miał co do niej jasno sprecyzowane oczekiwanie. Gdyby przynajmniej starzejący się mąż zapałał do niej uczuciem, może łatwiej byłoby zmniejszyć te przepaść, ale nic z tego… Zachowana korespondencja jasno wskazuje, że początkowo stosunki pomiędzy małżonkami dalekie były od serdecznych, można odnieść wrażenie, że kanclerz traktował momentami żonę jak element inwentarza, który miał do spełnienia określoną rolę i nie powinien poza tę rolę wychodzić. Potrafił na przykład umówić się z nią, żeby wyjechała do niego w określone miejsce, a potem, bez dania racji, się tam nie pojawić i narazić ją na nieprzyjemności. Barbara dość szybko wywiązała się z tego, czego od niej oczekiwano. Udało się jej donosić ciążę, choć chyba nie był to dla niej stan ani trochę błogosławiony, bo Zamoyski, kiedy doniesiono mu o słabym zdrowiu ciężarnej żony, był już święcie przekonany, może wskutek smutnych doświadczeń z poprzednich związków, że jedzie się z nią żegnać. Jednak na miejscu czekała na niego niespodzianka. 1 kwietnia 1594 roku Barbara wydała bowiem na świat syna, który na chrzcie otrzymał imię na cześć Tomasza z Łaźnina, protoplasty rodu. Wkrótce potem kanclerzyna zaszła w drugą ciążę i w styczniu 1596 roku urodziła jeszcze córkę, której nadano imię Gryzeldy, aby uczcić trzecią żonę hetmana. Niestety, dziewczynka zmarła trzy i pół roku później, we wrześniu 1599 roku. Mimo krótkiego życia, młodsza siostra najwyraźniej zdążyła dość silnie związać się z Tomaszem, skoro dwadzieścia lat później zdecydował się nadać jej imię swojej najstarszej córce, a Melchior Stefanides w kazaniu wygłoszonym na chrzcinach wspomina młodszą siostrę swego patrona[1]. Jest to sytuacja wyjątkowa w czasach, kiedy śmierć dzieci była powszechna i nie było małżeństwa, które nie pochowałoby co najmniej kilku noworodków, nierzadko noszących to samo imię.
Po urodzeniu syna pozycja Barbary na dworze zamojskim znacząco wzrosła. Załatwiała ona bieżące sprawy w czasie nieobecności Zamoyskiego, ale nie była upoważniona do podejmowania kluczowych decyzji, nawet jeśli hetman brał udział w działaniach wojennych. Do niej zwracano się również z prośbami o protekcję u męża. Kanclerz chyba jednak nie do końca doceniał zalety żony, bowiem w swoim testamencie nie zdecydował się wyznaczyć jej opiekunką syna i majątku. Jedynaka przekazał w ręce obcych ludzi, których co prawda nazywał przyjaciółmi, ale spowodowało to niepotrzebny chaos decyzyjny i naraziło całą jego spuściznę na ogromne straty.

Pod pieczą opiekunów
Po pogrzebie zmarłego 3 czerwca 1605 roku Zamoyskiego odsunięta od bezpośredniej opieki Barbara zgodnie z wolą męża pozostawiła syna w Zamościu i usunęła się do swoich dóbr oprawnych z główną siedzibą w Krzeszowie nad Sanem. W tym czasie prowadziła intensywną korespondencję z synem, z jego preceptorami i opiekunami – Stanisławem Żółkiewskim, jego żoną Reginą, Mikołajem Zebrzydowskim i Jerzym Zamoyskim. Niestety, wkrótce wyszły na jaw różnice w poglądach na sprawowanie pieczy nad małoletnim Tomaszem, a zwłaszcza na dysponowanie dochodami z rozległych dóbr pozostałych po zmarłym kanclerzu. Opiekunowie zaczęli rościć sobie prawa, które w żaden sposób im nie przysługiwały. Jerzy Zamoyski starał się poszerzyć władzę kościoła nad Akademią Zamojską, przez co wszedł w ostry konflikt z jej profesorami. Mikołaj Zebrzydowski uczynił z ordynacji zamojskiej spichlerz i skarbiec, które wydatnie pomogły mu we wznieceniu rokoszu przeciw Zygmuntowi III. Stanisław Żółkiewski zaś, zajęty sprawami wojskowymi, nie miał czasu pilnować spraw podopiecznego. Kłócono się niemal o wszystko – od najdrobniejszych spraw dworskich po obsadzanie arend swoimi ludźmi. Cierpiała na tym edukacja i poczucie bezpieczeństwa Tomasza. Jedyną ostoją dla zagubionego chłopca była w tym czasie Barbara. Z początku nie wtrącała się w wychowanie syna i administrację dobrami, jednak, gdy Mikołaj Zebrzydowski zaczął jawnie rabować dochody z majątków i skarbca podopiecznego i obsadzać stanowiska swoimi ludźmi, kanclerzyna podjęła kroki mające na celu odsunięcie wojewody krakowskiego od opieki. Niestety w tej walce była osamotniona. Nie pomagał jej ojciec, który był zagorzałym zwolennikiem wojewody krakowskiego i opuścił go dopiero, gdy dotarły do niego dyskredytujące córkę plotki o złym pożyciu z Zamoyskim, rozpuszczane przez Zebrzydowskich. Nie mogła liczyć również na Żółkiewskich. Stanisław walczył gdzieś na kresach i zajmował się wielką polityką, a Regina była rozdarta pomiędzy przyjaźnią a lojalnością rodzinną. Dorota Zebrzydowska, żona wojewody krakowskiego, była bowiem rodzoną siostrą Żółkiewskiej. Stąd listy Reginy, które zwykle były wsparciem dla Barbary, zaczęły w okresie konfliktu z Zebrzydowskim wybrzmiewać fałszem i nieudolnymi próbami uciszania kanclerzyny. Żółkiewską dotknął zwłaszcza fakt, że Zamoyska zaapelowała do opieki Zygmunta III i Anny Wazówny i ogłosiła na ogólnym forum problemy, jakie sprawiali jej opiekunowie. Również Jerzy Zamoyski nie do końca był oparciem dla wdowy, bo próbował realizować w tym czasie również interesy Kościoła kosztem młodego podopiecznego. Po wielu trudach i zabiegach, które kosztowały niemało wysiłku i zdrowia, Barbarze udało się wreszcie przejąć opiekę nad synem i jego majętnościami wiosną 1609 roku. Niestety, nie nacieszyła się nią długo – zmarła 27 kwietnia 1610 roku. Tomasz, silnie związany z matką, był zrozpaczony. Datę jej śmierci osłodziły mu dopiero trzynaście lat później narodziny pierwszego, jakże oczekiwanego, dziecka[2].
W świetle zachowanej korespondencji Barbara jawi się jako osoba może nieuczona, ale świetnie zorientowana w różnorodnych sprawach, poczynając od kwestii dotyczących chowu świń i innych gospodarskich zawiłości, poprzez administrowanie rozległymi dobrami, aż po bieżące sprawy polityczne. Posiadała doskonały zmysł obserwacji, pozwalający trafnie oceniać sytuację i adekwatnie do niej reagować. Mimo, że była osobą bardzo religijną i utrzymującą intensywne kontakty z jezuitami, nie stała się kolejną heroiną kontrreformacji i nie popadła w praktyki dewocyjne. W obliczu trudności potrafiła zmobilizować się do walki o ocalenie spuścizny po mężu, w której wykazała się uporem, nieustępliwością i konsekwencją.
W obliczu tych faktów rodzi się pytanie, jaki wpływ na decyzję Tomasza Zamoyskiego o kształceniu córek miała jego matka. Nie mógł być oczywiście bezpośredni, ale wydaje się, że drugi ordynat, nawet jeśli był dzieckiem, czuł różnicę i problemy, jakie napotykała Barbara z tytułu braku stosownej edukacji. Najwyraźniej uderzała go przepaść edukacyjna, jaka dzieliła jego rodziców, jak również jego samego i matkę (w jednym z listów do Jana Zamoyskiego kanclerzyna wprost pisze, że nie wie, o czym syn do niej mówi). Jednocześnie rozumiał, że ma do czynienia z kobietą inteligentną, bystrą, która po prostu nie miała do czynienia z edukacją systemową. Być może był to jeden z elementów, który skłonił go do poddania swoich córek solidnemu kształceniu.
[1] Nic nie wiadomo o tym, żeby w rodzinie Zamoyskich była tradycja nadawania imienia Gryzeldy najstarszym córkom kolejnych ordynatów, jak chce P. Tyszka (P. Tyszka, Maria Kazimiera d’Arquien Zamoyska, czwarta ordynatowa zamojska, w: Maria Kazimiera Sobieska. W kręgu rodziny, polityki i kultury, red. A. Kalinowska, P. Tyszka, Warszawa 2017, s. 24, przyp. 67.). Z pewnością Jan Zamoyski chciał uczcić swoją trzecią żonę i przypomnieć o związkach z domem Batorych. Pewności tej nie ma jednak w kwestii Tomasza. Bardziej prawdopodobne, że to właśnie raczej młodszą siostrę miał na myśli niż żonę dziadka, zwłaszcza że o dziewczynce wspomina Stefanides. Samo imię było dość kłopotliwe nawet w XVII w. Księżna Wiśniowiecka nie przepadała za nim zanadto, skoro pełnej formy przestała używać już w wieku 10 lat i można być pewnym, że gorąco oprotestowałaby pomysł nadania imienia Gryzeldy swojej bratanicy. Świadczy o tym fakt, że córkę Jana Sobiepana i Marii Kazimiery zaleciła ochrzcić Katarzyną Barbarą na cześć swojej matki i babki. Imię to wprowadzało też zamęt w genealogii – w jednym z kazań pogrzebowych księżna została określona jako wnuczka Batorówny, zapewne właśnie z powodu imienia. Nie ma na to dowodów, ale przypuścić można, że nie był to pierwszy raz.
[2] Może stąd wziął się szczególny sentyment Tomasza do najstarszej córki – człowiek tamtej epoki mógł to odczytać jako znak z nieba, zwłaszcza jeśli dodatkowo wydawała mu się podobna do matki.
